Bez tytułu
Komentarze: 0
Sam nie wiem jak to sie stalo. Napisalem przyjade, a ona tak po prostu odpowiedziala 'dobrze'. I koniec. Zadnych pytan, zadnych obaw. Nie nabralem od niej tego spokoju. Dopoki nie zobaczylem jej w kawiarni. Siedziala w drugim koncu sali. Lecial jakis jazz (pomysalem 'jak ja nienawidze jazzu'), ona czytala ksiazke i usmiechala sie leciutko. Balem sie jej przerwac. W koncu podszedlem i wydukalem jakies 'czesc'. Spojrzala na mnie i boze wtedy sie w niej zakochalem - kiedy zobaczylem jak smieja sie jej oczy - zielone, blyszczace. Powiedziala 'Chodzmy stad, nie znosze jazzu'...
A teraz siedzie i nie robie nic. NIe moge sie pozbierac, nie wiem co sie ze mna dzieje. Nie chce jej kochac.
Dodaj komentarz